Ta notka będzie kolorowa jak Bieszczady jesienią. Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z naszego ostatniego wypadu do Polańczyka. Była to druga dekada października, słońce grzało jak w lipcu, a w góry przyjechały tłumy. Zwłaszcza, że w tym czasie wypadał dzień nauczyciela, a w Bieszczady nadciągnęły rzesze belfrów. W internecie znalazłem zdjęcie przepełnionego parkingu z doskonale opisującym sytuację podpisem: "wszyscy rzucili wszystko i wyjechali w Bieszczady". I rzeczywiście było tłoczno, ale nie wszędzie. W każdym razie wyjazd w góry w długie weekendy to zły pomysł.
Wyjazd ten był dla mnie wyjątkowy między innymi z tego względu, że mój najmłodszy syn Leon obchodził swoje pierwsze urodziny. Uparł się, że chce je spędzić w Bieszczadach, więc nie mogłem mu odmówić. Pewnie zastanawiacie się, czy jest sens jechać w góry z rocznym dzieckiem. W praktyce w tak małych górach jak Bieszczady, można bez trudu spacerować i podziwiać widoki nawet z małym brzdącem. Trzeba się tylko do tego przygotować.
Widok na Połoninę Caryńską
Schronisko Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej - widok z parkingu na dole
W tle Połonina Wetlińska
Połonina Wetlińska
Widok na Połoninę Caryńską. Wprawne oko dostrzeże sesję ślubną :)
Połonina Caryńska
Chatka Puchatka
0 Komentarze