Kolorowe Bieszczady. W drogę na Chatkę Puchatka z brzdącem w plecaku

Zaniedbałem ostatnio swojego bloga, a przede wszystkim jego Czytelników. W praktyce nie jest łatwo pogodzić pracę redaktora w dwóch serwisach ekonomicznych, ojca trzech urwisów i blogera. Kiedy po kilku godzinach klepania newsów odchodzę od komputera nie zawsze mam siłę na to, by usiąść do bloga. Zwłaszcza, że kusi stos nieprzeczytanych komiksów i książek. Ale spróbujmy jeszcze raz

Ta notka będzie kolorowa jak Bieszczady jesienią. Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z naszego ostatniego wypadu do Polańczyka. Była to druga dekada października, słońce grzało jak w lipcu, a w góry przyjechały tłumy. Zwłaszcza, że w tym czasie wypadał dzień nauczyciela, a w Bieszczady nadciągnęły rzesze belfrów. W internecie znalazłem zdjęcie przepełnionego parkingu z doskonale opisującym sytuację podpisem: "wszyscy rzucili wszystko i wyjechali w Bieszczady". I rzeczywiście było tłoczno, ale nie wszędzie. W każdym razie wyjazd w góry w długie weekendy to zły pomysł.

Wyjazd ten był dla mnie wyjątkowy między innymi z tego względu, że mój najmłodszy syn Leon obchodził swoje pierwsze urodziny. Uparł się, że chce je spędzić w Bieszczadach, więc nie mogłem mu odmówić. Pewnie zastanawiacie się, czy jest sens jechać w góry z rocznym dzieckiem. W praktyce w tak małych górach jak Bieszczady, można bez trudu spacerować i podziwiać widoki nawet z małym brzdącem. Trzeba się tylko do tego przygotować.

 Widok na Połoninę Caryńską


 Schronisko Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej - widok z parkingu na dole




 W tle Połonina Wetlińska

 Połonina Wetlińska

 Widok na Połoninę Caryńską. Wprawne oko dostrzeże sesję ślubną :)

 Połonina Caryńska

 Chatka Puchatka







Prześlij komentarz

0 Komentarze