Bieszczadzkie wodospady. Szepit na Hylatym i niespodzianka w Pszczelinach

Na razie odkryłem dwa, ale z tego co wiem, jest ich trochę więcej. Tyle, że nie są to duże wodospady - takie raczej kaskady wodne. W ogóle Bieszczady nie mogą się pochwalić wodospadami z prawdziwego zdarzenia.  Ponoć największym jest ten na potoku Hylaty, zwany Szepit. Ma raptem osiem metrów i jest dość płasko rozłożony. Położony jest niedaleko miejscowości Zatwarnica, a droga do niego prowadzi koło ekomuzeum "W krainie Bojków". Trudno do niego nie trafić, bo szlak jest dobrze oznaczony. Szepit na Hylatym wygląda tak:


Co ciekawe, przed laty wodospad znajdował się kilkadziesiąt metrów niżej. W latach sześćdziesiątych wojsko budowało tu jednak drogę i na skutek prowadzonych prac nastąpiło przesunięcie kaskady. 

Ze szlaku w stronę wodospadu prowadzi metalowa kładka ze schodkami, a na dole znajdują się ławki. Moim zdaniem ta konstrukcja nieco szpeci okolicę i jest trochę na wyrost, jak dla tak małego potoku. Ale wodospad ten uznawany jest w okolicy za sporą atrakcję, więc zadbano, by turystom było wygodnie ją podziwiać.

W mojej ocenie o wiele ładniejszym wodospadem jest kaskada znajdująca się na Sanie około kilometra za Pszczelinami (jadąc w stronę Ustrzyk Górnych). Jest słabo oznaczona, więc łatwo ją przegapić. Gdy miniecie ostatnie zabudowania w Pszczelinach (dom leśniczego) po około kilometrze z lewej strony będzie leśna ścieżka nad San. kiedy się tam udacie, zobaczycie taki widok:



Ten wodospad w Pszczelinach podoba mi się o wiele bardziej. Kolejne mam nadzieję wkrótce zwiedzić i opisać na blogu. Tylko najpierw muszę je znaleźć ;)


Prześlij komentarz

0 Komentarze