Beniowa to jedna z nieistniejących już wsi położonych najdalej na południowym-wchodzie Polski, w tzw. bieszczadzkim worku. Można do niej dojechać drogą prowadzącą od Mucznego przez Tarnawę Niżną i Tarnawę Wyżną. Trasa jest przejezdna aż do parkingu w Bukowcu, ale przy planowaniu wycieczki trzeba brać pod uwagę, że jedzie się głównie przez kamienistą drogę pozbawioną asfaltu. Po deszczach, które wypłukują koleiny, przejazd może być utrudniony.
W latach 20-tych XX wieku we wsi mieszkało ponad 600 osób, w większości wyznania greckokatolickiego, ale nie brakowało wyznawców religii rzymskokatolickiej i mojżeszowej. Przez wieś przepływał San i przebiegała trasa kolejki wąskotorowej. Beniowa miała swój browar, hutę szkła, dwa tartaki wodne, młyny, fabrykę beczek i potażnię. I oczywiście cerkiew z cmentarzem.
Po wojnie San podzielił wieś między dwa państwa - Polskę i Ukrainę. Linia kolejki została po stronie ukraińskiej i do dziś kursują nią pociągi. W wyniku Akcji Wisła ludność zamieszkująca Beniową została wysiedlona do ZSRR, a w latach 80-tych "uporządkowano" dziczejący teren za pomocą materiałów wybuchowych i zrównano wieś z ziemią (dosłownie). Dziś dookoła rozciąga się już tylko puste pole. Najbardziej charakterystycznym punktem krajobrazu jest rosnąca na polu 200-letnia lipa i niewielki lasek. Znajduje się w nim cmentarz i fundamenty po cerkwi.
Na cmentarzu możemy obejrzeć unikatową chrzcielnicę z wizerunkiem ryby oraz dwa charakterystyczne groby - jeden z wizerunkiem dzbana (prawdopodobnie spoczywa pod nim garncarz), drugi - z kwiatem. Niestety ten drugi rozpadł się właśnie ze starości i został "zabezpieczony" prowizoryczną konstrukcją z desek.
Tam gdzie kiedyś była tętniąca życiem wieś, dziś rozciąga się puste pole. Ciszę od czasu do czasu przerywa śpiew ptaka lub stukot kół kolejki po ukraińskiej stronie granicy. Kto wie, jak dziś wyglądałaby Beniowa, gdyby nie wojna i powojenne lata. Być może byłby to znany kurort turystyczny, stanowiący bazę wypadową dla górskich wycieczek.
Na blogu opisywałem też inną opuszczoną wieś - Zawój. Znajduje się ona na terenie rezerwatu Sine Wiry.
W latach 20-tych XX wieku we wsi mieszkało ponad 600 osób, w większości wyznania greckokatolickiego, ale nie brakowało wyznawców religii rzymskokatolickiej i mojżeszowej. Przez wieś przepływał San i przebiegała trasa kolejki wąskotorowej. Beniowa miała swój browar, hutę szkła, dwa tartaki wodne, młyny, fabrykę beczek i potażnię. I oczywiście cerkiew z cmentarzem.
Po wojnie San podzielił wieś między dwa państwa - Polskę i Ukrainę. Linia kolejki została po stronie ukraińskiej i do dziś kursują nią pociągi. W wyniku Akcji Wisła ludność zamieszkująca Beniową została wysiedlona do ZSRR, a w latach 80-tych "uporządkowano" dziczejący teren za pomocą materiałów wybuchowych i zrównano wieś z ziemią (dosłownie). Dziś dookoła rozciąga się już tylko puste pole. Najbardziej charakterystycznym punktem krajobrazu jest rosnąca na polu 200-letnia lipa i niewielki lasek. Znajduje się w nim cmentarz i fundamenty po cerkwi.
Na cmentarzu możemy obejrzeć unikatową chrzcielnicę z wizerunkiem ryby oraz dwa charakterystyczne groby - jeden z wizerunkiem dzbana (prawdopodobnie spoczywa pod nim garncarz), drugi - z kwiatem. Niestety ten drugi rozpadł się właśnie ze starości i został "zabezpieczony" prowizoryczną konstrukcją z desek.
Fundamenty cerkwi, po lewej kamienna chrzcielnica z wizerunkiem ryby i krzyż.
Rozpadający się grób z kwiatem
Tam gdzie kiedyś była tętniąca życiem wieś, dziś rozciąga się puste pole. Ciszę od czasu do czasu przerywa śpiew ptaka lub stukot kół kolejki po ukraińskiej stronie granicy. Kto wie, jak dziś wyglądałaby Beniowa, gdyby nie wojna i powojenne lata. Być może byłby to znany kurort turystyczny, stanowiący bazę wypadową dla górskich wycieczek.
Na blogu opisywałem też inną opuszczoną wieś - Zawój. Znajduje się ona na terenie rezerwatu Sine Wiry.